Biden deklaruje wiarę w zwycięstwo. Ale czy Ameryka mu wierzy?
Po fal krytyki jaka spadła na Joe Bidena po debacie prezydenckiej, 81-letni prezydent spotkał się z darczyńcami Partii Demokratycznej.
Po fal krytyki jaka spadła na Joe Bidena po debacie prezydenckiej, 81-letni prezydent spotkał się z darczyńcami Partii Demokratycznej w Nowym Jorku i New Jersey, zapewniając ich, że wciąż może pokonać Donalda Trumpa w listopadowych wyborach.
"Obiecuję wam, że wygramy te wybory" - powiedział Biden podczas jednego ze spotkań, przyznając jednocześnie, że czwartkowy występ w debacie CNN nie był jego najlepszym. "Nie miałem najlepszego wieczoru, ale Trump też nie" - dodał.
Niestety, nieskładne i chaotyczne wypowiedzi Bidena podczas debaty tylko wzmocniły obawy części Demokratów, czy jest on odpowiednim kandydatem w tak ważnych wyborach. Nancy Pelosi, była przewodnicząca Izby Reprezentantów, przyznała, że występ Bidena "nie był dobry", a jego była dyrektor ds. komunikacji, Kate Bedingfield, nazwała go "naprawdę rozczarowującym".
Wyborcy w USA od dawna wyrażają wątpliwości co do kondycji psychicznej i poznawczej Bidena. Sondaże przeprowadzone po debacie pokazują, że liczba osób wątpiących w jego zdolność do pełnienia funkcji prezydenta wzrosła. Według sondażu CBS News z 9 czerwca, 65% zarejestrowanych wyborców uważało, że prezydent nie jest wystarczająco sprawny umysłowo, aby pełnić ten urząd. W nowym sondażu tej samej stacji, opublikowanym w niedzielę po debacie, odsetek ten wzrósł do 72%.
Mimo krytyki, sztab wyborczy Bidena zapewnia, że prezydent nie wycofa się z wyścigu. Sama Jennifer O'Malley Dillon, szefowa kampanii Bidena, twierdzi, że wewnętrzne sondaże przeprowadzone po debacie pokazują, że "opinie wyborców nie uległy zmianie". Dodała również, że "nie po raz pierwszy rozdmuchane narracje medialne prowadzą do chwilowych spadków w sondażach".
Również były prezydent Barack Obama, który cieszy się niesłabnącą popularnością wśród Demokratów, stanął w obronie Bidena. "Zdarzają się złe debaty" - napisał Obama w mediach społecznościowych. "Te wybory to nadal wybór między kimś, kto całe życie walczył o zwykłych ludzi, a kimś, kto troszczy się tylko o siebie" - dodał.