Marek Magierowski odwołany z Waszyngtonu
Decyzją ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego, Magierowski kończy swoją misję w Waszyngtonie przed czasem i wraca do kraju.
Sytuacja w polskim korpusie dyplomatycznym przypomina ostatnio scenariusz sensacyjnego filmu. Po fali dymisji i roszad na szczytach MSZ, przyszedł czas na zaskakujące odwołanie Marka Magierowskiego, ambasadora RP w Stanach Zjednoczonych.
Decyzją ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego, Magierowski kończy swoją misję w Waszyngtonie przed czasem i wraca do kraju.
Informacja o odwołaniu, początkowo nieoficjalna, wywołała falę spekulacji i domysłów. Sam ambasador potwierdził ją w mediach społecznościowych, żegnając się z pracownikami placówki.
Według nieoficjalnych informacji, powodem nagłej decyzji ministra Sikorskiego ma być brak "zaufania politycznego" do Magierowskiego. Jak mówił sam szef MSZ, "Waszyngton to miejsce, gdzie chce osób, do których ma zaufanie - także polityczne".
Sytuację dodatkowo komplikuje fakt, że Magierowskiemu zaproponowano objęcie stanowiska ambasadora w Argentynie lub Chile. Dyplomata odrzucił jednak obie propozycje, domagając się od MSZ wypłacenia rekompensaty za przedterminowy powrót do kraju.
Kwota, o której mowa, opiewa na blisko milion złotych, co wywołało falę oburzenia w kręgach politycznych i medialnych.
Na miejsce Magierowskiego ma przybyć senator Bogdan Klich. Co ciekawe, jego kandydatura nie zyskała aprobaty prezydenta Andrzeja Dudy, co oznacza, że Klich będzie pełnił funkcję jedynie kierownika placówki, a nie ambasadora. Choć teoretycznie stanowi to obniżenie rangi przedstawicielstwa, w praktyce to właśnie Klich będzie reprezentował Polskę w kontaktach dyplomatycznych.